Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Długodystansowa uczta w Eugene – Prefontaine Classic
Mo Farah zwycięża na 10 000 m w Prefontaine Classic w Eugene. Fot. Getty Images
Rozegrane w weekend zawody Prefontaine Classic w amerykańskim Eugene to raj dla kibiców biegania długodystansowego. W żadnym innym mityngu Diamentowej Ligi nie ma tylu konkurencji biegowych.
Eugene to jedno z nielicznych miejsc na świecie, gdzie nadal rozgrywa się tradycyjną dychę na stadionie. Ciągną tam biegacze z całego świata, bo oznacza to szansę na wypełnienie minimum IAAF na mistrzostwa świata. 10 000 metrów miało miejsce w piątek wieczorem, jeszcze przed oficjalnymi zawodami Diamentowej Ligi. Bieg był bardzo mocno obsadzoy i kto wie, czy pierwsza trójka to nie medaliści tegorocznych mistrzostw globu. Zwyciężył podwójny mistrz świata i igrzysk olimpijskich, Brytyjczyk Mo Farah, w czasie 26:50,97. Co ciekawe, w biegu można było zobaczyć niezwykły obrazek: znany z biegania z tyłu Farah tym razem prowadził całą stawkę, walcząc o jak najlepszy czas.
W Oregonie startowało dwoje polskich biegaczy średniodystansowych. Adam Kszczot zaliczył bardzo nieudane 800 metrów, jedne ze słabszych w ostatnich latach. Zajął przedostatnie, ósme miejsce z czasem 1.46,14. Zwyciężył mistrz świata z hali i ze stadionu, Etiopczyk Mohammed Aman – 1.44,92. Nie wiadomo jednak, czy na wynik Kszczota nie miała wpływu długa podróż i związana z tym 9-godzinna zmiana czasu. Aman od tego roku trenuje własnie w Oregonie, wykorzystał więc atut własnego stadionu.
W biegu na 1500 metrów kobiet 10. miejsce zajęła Renata Pliś. Miejsce słabe, ale czas całkiem przyzwoity – 4:04,78. To najszybszy bieg Polki od 2012 roku i jeden z najmocniejszych w całej karierze.
Na 5000 metrów kobiet można było obejrzeć atak na rekord świata. Etiopka Genzebe Dibaba ma już na koncie najlepsze w historii wyniki na 1500, 3000 i 5000 metrów w hali. Na stadionie nie udało się, chociaż czas 14:19,76 to czwarty wynik w historii. Jej rodaczka Almaz Ayana pobiegła niedawno 5 sekund szybciej, trzeci wynik w historii. Być może oznacza to pasjonujący pojedynek na mistrzostwach świata.
Bardzo szybko biegano na dystansie 800 metrów kobiet. Kenijka Eunice Sum z trudem odparła atak młodej Amerykanki Ajee Wilson. Na metę zawodniczki wpadły z czasami 1:57,82 i 1:57,87. Doskonałe wyniki padły także w męskich sprintach. Justin Gatlin na 200 metrów osiągnął najlepszy wynik w tym roku na świecie – 19,68. Podobnie było na 400 metrów, gdzie Kirani James wykręcił czas 43,95.
Ponieważ Amerykanie są rozmiłowani w wyścigach na milę, odbyły się aż dwie serie i pobiegli praktycznie wszyscy, którzy liczą się na świecie na 1500 metrów. Pierwszą, słabszą, wygrał Amerykanin Ben Blankenship w czasie 3:55,72. Na czwartym miejscu dobiegł halowy mistrz Europy na 1500 metrów, Czech Jakub Holusa. W biegu głównym najlepszy był Ayanleh Souleiman z Dżibuti, znany m.in. z halowego mistrzostwa świata wywalczonego w zeszłym roku w Sopocie. Po szalonym finiszu wyprzedził aktualnego wicemistrza świata ze stadionu, Amerykanina Matta Centrowitza oraz mistrza – Kenijczyka Asbela Kipropa. Czas najszybszego na mecie to 3:51,10.
W biegu na 5000 metrów pokazał się lokalny faworyt – wicemistrz olimpijski na 10 000 metrów, Amerykanin Galen Rupp. Nie udało mu się wygrać, zajął 3. miejsce z czasem 13:12,36. Zwyciężył młody i mało znany Etiopczyk Yomif Kejelcha. Na czwartym miejscu fenomenalny Bernard Lagat, który wynikiem 13:14,97 poprawił o ponad 30 sekund rekord świata weteranów w kategorii M-40. Drugi tego typu wynik mogliśmy zobaczyć w biegu na 100 metrów. 40-letni Kim Collins osiągnął niewiarygodne 9,99.
Pełne wyniki dostępne po kliknięciu w link.