fbpx

Triathlon > TRI: Trening > Triathlon

Triathlon to sztuka oszukiwania

man triathlon iron man athlete cyclist bicycling

Fot. istockphoto.com

Tak, to nie żart. W sporcie wytrzymałościowym trzeba umieć oszukiwać. I nie chodzi mi bynajmniej o tak karygodne praktyki jak umiejętność konspiracyjnego draftowania, tuszowania faktu przyjmowania niedozwolonych środków czy skracania trasy zawodów. Nic z tych rzeczy.

Jeśli wszystkie z wyżej wymienionych procederów są nam obce, nadal jesteśmy oszustami. Oszukujemy siebie codziennie. Przykłady są na wyciągnięcie ręki.

Kłamstwo numer 1: Nie dam rady

Klasyka gatunku. Zapis dialogu wewnętrznego, jaki toczy ze sobą triathlonista w stanie zbliżającym się do tętna maksymalnego, byłby materiałem na niejeden antyczny dramat, w którym każde z możliwych rozwiązań jest złe. „Na pewno nie dobiegnę do mety, zaraz schodzę” kłóci się z „Nie mogę zejść z trasy, na pewno tego nie zrobię”. Wmawiasz sobie, że jest super – w końcu świadomie i dobrowolnie zdecydowałeś się na ten start, ba, nawet za niego zapłaciłeś – podczas gdy każda cząstka twojego ciała i duszy błaga, żebyś natychmiast przestał zadawać jej nieludzki ból.

Kłamstwo numer 2: Najbardziej zmęczony człowiek na ziemi

Dwa długie, męczące treningi jednego dnia. Krótko przed drugim padasz twarzą na łóżko, aby naładować baterie błyskawiczną drzemką. Po kilkunastu minutach otwierasz oczy i wszystko w tobie mówi: śpię dalej. Na liście rzeczy, na które masz ochotę, wyjście na trening zajmuje 101. pozycję, a pierwsze sto zajęte jest przez słodki sen. Zwlekasz się jednak leniwie, wiedząc, że rezygnacja z zaplanowanej sesji spowoduje lawinę wyrzutów sumienia, drastyczny spadek formy i znowu Zenek wyprzedzi cię na najbliższych zawodach. Docierasz na miejsce treningu i wiesz, że dzisiaj to na pewno nic ci nie wyjdzie. A potem następuje zakrzywienie czasoprzestrzeni. Nie dość, że w twoje ciało wstępuje fala niepowstrzymanej energii i entuzjazmu, to jeszcze jeździsz, biegniesz i/lub pływasz jak dziki tygrys wypuszczony na wolność, a prędkości, które osiągasz, zbliżają się do twoich życiowych rekordów. Jak to się stało, skoro jeszcze godzinę temu leżałeś wiotki na kanapie i myślałeś tylko o tym, żeby jakoś dotoczyć się na trening, zrobić swoje i wrócić? Oto tajemnica wszechświata.

Kłamstwo numer 3: Jeszcze tylko trzy powtórzenia, dwa, jedno, jedno, jedno…

Czy to interwały, czy serie na siłowni, w którymś momencie następuje krytyczna chwila, w której wszystko zaczyna być trudne i zbyt ciężkie. Wtedy uruchamiasz najgłębsze pokłady przebiegłości, żeby oszukać swoje ciało i pokazać mu, że wcale nie jest tak źle. Dziesięć powtórzeń ze sztangą to nie dziesięć powtórzeń, tylko pięć, a potem jeszcze pięć albo pięć razy dwa, albo osiem i „jeszcze tylko dwa na koniec”. Możliwości nagle są nieskończone, a cel jeden: dać radę.

Kłamstwo numer 4: Nie mam powietrza, duszę się, zaraz umrę, a już na pewno zemdleję

Najczęściej zdarza się podczas pływania. To, ile jesteś w stanie przepłynąć bez oddechu, zależy w dużej mierze od twojej głowy. A głowie szybko wydaje się, że zbliża się do cienkiej czerwonej linii. Podobno jeśli pojawiają się skurcze płuc i delikatne ciemności przed oczami, to jeszcze długa droga do tego, żeby zaczęło być niebezpiecznie. Wtedy zabawa dopiero się rozpoczyna… Tylko co jest potem?

Kłamstwo numer 5: Te zawody lecę na luzie

Legenda głosi, że ktoś kiedyś pokonał trasę zawodów, nie ścigając się z nikim. Zwykle rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. Nawet trening zwykle przestaje być treningowy, gdy mijasz kogoś, kto wzrokiem, ułożeniem rąk na kierownicy czy choćby kolorem ramy roweru „wyzywa cię na pojedynek” – więc co tu w ogóle mówić o zawodach?

Kłamstwo numer 6: Chcę do domu

Ta myśl bywa uporczywa, gdy siedzisz właśnie drugą godzinę na rowerze i cały czas oblewa cię zimny deszcz. Albo kiedy okrążenia na stadionie zdają się dłuższe i okropniejsze niż zwykle. Wiesz jednak, że to błędne koło. Dotrzesz do rzeczonego domu, chwilę odpoczniesz i nagle się okaże, że myślą dominującą w twojej głowie jest „chcę na trening”. Uświadamiasz sobie wtedy, że jesteś gorszy niż twój własny kot, który błaga, żeby wypuścić go za drzwi balkonu, a potem siedzi przyklejony do szyby i krzyczy wniebogłosy, abyś wpuścił go do środka.

Kłamstwo numer 7: Nic mi nie jest

Kiedyś każde cięższe przeziębienie było pretekstem do zostania w domu i zakopania się pod kołdrą z pilotem telewizyjnym w dłoni. Wyjść choćby do sklepu spożywczego, gdy ma się podwyższoną temperaturę i bolące gardło? Nie było takiej opcji. A teraz? W twoje zatoki wbijają się igły bólu, a ty wciąż twierdzisz, że właściwie to coś-tam tylko ci się tli, a w ogóle to chlor jest najlepszym lekarstwem na tego typu dolegliwości. Wmawiasz sobie, że choroba nie zeszła poniżej szyi, więc – zgodnie z tym, co mówią mądre opracowania – możesz dalej biegać. To samo dotyczy urazów układu ruchu. Sprawdzasz w Google’u i na forach internetowych, czy twoja boląca noga to coś poważnego. Choć na forach roi się od opowieści, w których ból taki-sam-jak-twój okazał się objawem zerwania mięśnia, złamania zmęczeniowego czy ostrego zapalenia ścięgna, ty wbijasz sobie w pamięć tylko historie o krótko trwających i łatwo wyleczalnych (bieganiem, oczywiście) przeciążeniach.

Kłamstwo numer 8: Istnieje życie poza triathlonem

Każdy wie, że to nieprawda, ale wszyscy powtarzają tę śpiewkę. Triathlon to zaborcza partnerka, która spode łba patrzy na wszystko, co może zagarnąć jej choć odrobinę przestrzeni. Co prawda nie okłada torebką po twarzy, ale to nie znaczy, że zapomina. Bynajmniej, a zemsta jej jest słodka i wielce upokarzająca, gdy nagle na zawodach napotykasz ścianę, której nijak nie da się obejść. Na nic tłumaczenia, że to było tylko jedno piwo, tylko jeden odpuszczony weekend czy urlop spędzony z dala od planu treningowego.

Kłamstwo numer 9: Kocham triathlon

Doprawdy? A pamiętasz tę kontuzję, która nie pozwoliła ci choćby swobodnie chodzić? I to uczucie rozrywanych płuc, zmiksowanej wątroby i palonych mięśni podczas jednego z tych „miłych treningów”? A przypominasz sobie ten okres, kiedy twoja wypłata nie szła na linki do przerzutek, ale na wypady do kina i za miasto? Gdzie się podziały te piękne, beztroskie czasy?

Kłamstwo numer 10: Nienawidzę triathlonu

To jeszcze zabawniejsze. Przeciętny czas, który upływa pomiędzy przekroczeniem linii mety z przekonaniem, że „nigdy więcej” do momentu, w którym wiesz, że chcesz jeszcze, to dwie minuty. Dobrze wiesz, że satysfakcji z wykonanego treningu, którego niby miałeś „nie dać rady” zrobić, z nowej życiówki i tych emocji, które towarzyszą ci na co dzień, nie porównasz z niczym innym. I na nic nie zamienisz.

Ciąg dalszy pewnie nastąpi…

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Joanna Skutkiewicz

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

Wielkimi krokami zbliża się jubileuszowa 10. edycja Cracovia Półmaratonu Królewskiego. Z tej okazji przygotowaliśmy poradnik dla debiutantów, i nie tylko, z garścią przydatnych informacji. Dowiedz się, jak i kiedy odebrać pakiet startowy, na jakie wyniki […]

10. Cracovia Półmaraton Królewski – porady dla biegaczy, punkty odżywcze, pacemakerzy i więcej! [ poradnik nie tylko debiutanta]

Już w najbliższą niedzielę, 20 października będziemy świętować okrągły jubileusz – po raz 10. wystartuje Cracovia Półmaraton Królewski. Do biegu zgłosiło się aż 12000 osób, na 50 dni przed imprezą wyczerpując i tak dwukrotnie zwiększany […]

Już w ten weekend będziemy świętować 10. jubileusz Cracovia Półmaratonu Królewskiego! Zapowiada się rekord frekwencji

Od biegania, by schudnąć po liczne zwycięstwa w biegach górskich – tym razem gościem Czy tu się biega? jest Jarek Zbozień, znakomity biegacz górski i trailowy. Jest samoukiem, rzadko bywa na Stravie i w social […]

W bieganiu nie zawsze jest z górki. Jarek Zbozień w Czy tu się biega?

Znana i nadal szybka, choć lekko zmodyfikowana z uwagi na planowane rozpoczęcie prac remontowych w dobrze znanych biegaczom punktach stolicy – taka jest trasa 34. Biegu Niepodległości. Już niedługo, oczywiście 11 listopada, pobiegnie nią kilkanaście […]

Trasa 34. Bieg Niepodległości! 11 listopada świętować będziemy na biegowo!

Nim się obejrzeliśmy, zastała nas jesień. A wraz z nią: coraz krótsze dni, coraz mniej słońca, czas przeziębień i herbatki z serialem – wszystko spod kocyka. Ale czy na pewno? Oczywiście, że nie. Bo jesień […]

Kobiety w biegu, a nie tylko w pędzie. Chodź pobiegać w CITY TRAIL!

Regularny wysiłek fizyczny to duże obciążenie dla organizmu. Aby mu sprostać, nasze ciało potrzebuje paliwa pod postacią pożywienia. Nie wystarczy jednak dbać o odżywianie przedtreningowe. Dla prawidłowej regeneracji ogromne znaczenie mają również posiłki spożywane po […]

Co jeść po bieganiu dla efektywnej regeneracji?

46. Nationale-Nederlanden Maraton Warszawski i towarzysząca mu Nice To Fit You Warszawska Dycha były nie tylko wymagającymi wyzwaniami sportowymi, ale także wyjątkową okazją do zrobienia czegoś dobrego. Biegacze nie przepuszczają takiej okazji! Tych, którzy pobiegli […]

Ponad 800 tysięcy złotych na cele charytatywne. podsumowanie akcji charytatywnej #BiegamDobrze

Saucony Hurricane 24 to najbardziej amortyzowany but ze stajni Saucony, w jakim miałem okazję biegać. Do tego jest modelem, który ma zapewniać dodatkową stabilizację. Jak to wypada w praktyce? Czym wyróżnia się model Hurricane 24 […]

Saucony Hurricane 24 – maksymalna amortyzacja w wykonaniu Saucony [TEST]